Alchemia scenariusza filmowego - Strona 7

Spis treści
Alchemia scenariusza filmowego
Co to jest scenariusz
Pomysł - czyli natchnienie...
Postacie - czyli podstawa...
Cel i zadanie
Konstrukcja trzyaktowa
Nieoczekiwane punkty zwrotne
Od przodu czy od tyłu
Konwencja - czyli nie wiadomo co...
Synopsis - czyli piguła...
Format
Komputer - czyli najlepszy przyjaciel
Źródła
Wszystkie strony

Nieoczekiwane punkty zwrotne - czyli zmyły, zmyły, zmyły..,

Stara hollywoodzka zasada mówi: "Jeśli piszesz historię o marzeniach, które się spełniają, szybko zmień ją w historię o koszmarze, który nigdy się nie kończy - najlepiej zmień to kilka razy w tym samym filmie...".

Widzowie kochają zmyły. Po to się głównie przychodzi do kina. Jeśli w filmie można łatwo przewidzieć, co będzie dalej, to jest to film "słabiuuutki".

Pamiętacie GRĘ POZORÓW i scenę, kiedy główny bohater odkrywa, że dziewczyna Foresta Whitakera to facet? To był szok dla świata!

Pamiętacie PODEJRZANYCH i sposób, w jaki Kevin Spacey wyrolował wszystkich łącznie ze zdumioną publicznością? To było coś!

Pamiętacie ŻĄDŁO i przekręt, jaki wymyślili Pauł Newman i Robert Redford? Majstersztyk.

Pamiętacie MILCZENIE OWIEC i ucieczkę Lectera karetką? Karetka leci na sygnale. Ciężko ranny policjant zdejmuje sobie skórę z twarzy i okazuje się, że to Hannibal Lecter... Świat zamarł w bezruchu. Albo z tego samego filmu sekwencja montowana równolegle - uzbrojony oddział FBI podchodzi dom ześwirowanego Buffalo Billa - w tym samym czasie agentka Starling rozmawia z jakimś facetem o jednej z ofiar. Szybko okazuje się, że prawdziwym Buffalo Billem jest ten, z którym rozmawia Ciarice Starling - jej kumple z FBI się pomylili. Starling zostaje sam na sam z walniętym seryjnym zabójcą - bez wsparcia, bez szans... po chwili gaśnie światło... w kinie było tak cicho, że słychać było, jak ludzie przestali mrugać oczami.

Pamiętacie SEKSMISJĘ, jak się okazało, że zatruta promieniowaniem ziemia to pic na wodę? Pamiętacie Najjaśniejszą Królową kobiecego społeczeństwa, która okazała się Wiesławem Michnikowskim? To był czad!

Przy okazji mówienia o zmyłach nieprzyzwoicie byłoby nie wspomnieć o PULP FICTION. Ten film to jedna wielka zmyła - cały jest zbudowany ze zmył. Za to właśnie świat pokochał ten film. Tak samo zresztą jak FARGO - uwielbiam ten film.

Widzowie kochają zmyły. Gra z widzem to jeden z najszlachetniejszych i najtrudniejszych sposobów opowiadania fabuł. Mylcie tropy, odwracajcie kota ogonem, wymyślajcie nawet najbardziej skomplikowane i wariackie zmyły - widzowie was za to ozłocą. Kochają to. Jeśli się boicie, że zmyła może być myląca, zbyt skomplikowana, dezorientująca - spoko. Jeśli jest dobrze opowiedziana i trzyma się kupy - widz ją doceni. Przez dwie godziny w ciemnej sali nie ma nic innego do roboty, jak chłonąć wasz film.

Widz jest mądry, dużo mądrzejszy od wszystkich reżyserów, scenarzystów, aktorów i krytyków razem wziętych. I dużo lepiej zna się na filmach - widział ich tysiące. Odbiera je intuicyjnie i bardzo trudno wcisnąć mu kit. Trzeba widza kochać, szanować, grać z nim i... zmylać. Kino kocha zmyły.

 

Wątki - czyli plecenie...

Film fabularny może mieć od jednego do bardzo wielu wątków. Zazwyczaj musi być jeden wątek główny - i ten musi być związany z losami głównego bohatera.

Jest odstępstwo od tej reguły - otóż są filmy wielowątkowe albo precyzyjniej nowelowe. Najczęściej mają kilku głównych bohaterów i kilka równoważnych wątków. Mistrzem gatunku jest Altman i jego KANSAS CITY. Podobnie skonstruowany jest PRET-A-PORTE i NA SKRÓTY. Przykładem doskonale zrobionego kina opartego na kilku równoważnych wątkach jest WIELKI KANION Kasdana. Ale tego typu opowiadanie to wyższa szkoła jazdy. Najpierw trzeba umieć opowiadać normalnie. Zajmijmy się zatem konstrukcją klasyczną - z jednym głównym bohaterem i jednym wątkiem głównym.

Zawsze najważniejszy jest wątek głównego bohatera. Wątki pozostałe powinny być mniejsze i zawsze w jakiś sposób muszą służyć wątkowi głównemu. Jeśli nie służą wątkowi głównemu i nie zdobią w znaczący i sensowny sposób filmu, trzeba je wywalić - zresztą i tak wypadłyby na montażu.

Dygresje i dłuższe wycieczki w te rejony, gdzie nie ma głównego bohatera, są bardzo niebezpieczne - moja prywatna rada - nie pakujcie się w nie. Widziałem już w życiu kilka filmów, w których główny bohater znikał na dłużej z ekranu - bardzo rzadko ma to jakikolwiek sens, bardzo rzadko się to udaje.

Każda opowieść, każdy wątek dramaturgiczny ma swoją wewnętrzną logikę, której trzeba dać się ponieść i której nie można bezkarnie zburzyć. Wszystko w scenariuszu musi mieć swoją przyczynę, skutek i prawdopodobieństwo w ramach przyjętej konwencji. Powtórzę to jeszcze raz - oprawcie to sobie w ramki i powieście, gdzie się da

Wszystko w scenariuszu musi mieć swoją przyczynę, skutek
i prawdopodobieństwo w ramach przyjętej konwencji.

Nie może być wydarzeń, które mają miejsce tylko dlatego, że scenarzysta tak chce. Chcenie scenarzysty to grubo za mało, by coś się mogło w filmie wydarzyć. Do tego, by coś się mogło wydarzyć, potrzebny jest powód dramaturgiczny. Można to porównać do tkaniny - wszystko w filmie musi się ładnie splatać. Każda nitka, która jest słabo spleciona z resztą, albo nam odpadnie, albo spruje całość. Każda dobra opowieść jest solidnym i nierozrywalnym łańcuchem przyczyn i skutków - wystarczy wyjąć jedno ogniwo i wszystko się rwie.

Opowiadajcie "po bożemu" - z jednym wątkiem głównym i paroma wątkami pobocznymi ściśle związanymi z wątkiem głównym. Jak już opanujecie tę metodę, wtedy można bawić się w awangardę i eksperymenty. Kiedyś do Picassa przyszedł młody malarz i powiedział, że chciałby nauczyć się tak malować jak mistrz. Picasso na próbę kazał mu namalować konia. Ale konia takiego, jaki jest - nie konia ku-bistycznego - bo żeby mieć prawo się brać za kubizm, trzeba najpierw umieć namalować konia "po bożemu" - czyli takim, jaki koń jest. Tak samo jest z filmem i każdą inną działalnością nietaśmową.